W ostatnią niedzielę, przy naszym kościele, została poświęcona
figura Matki Bożej z La Salette.
Witaj piękna Salentyńska Pani! Po dłuższej nieobecności powróciłaś
do naszej parafialnej Wspólnoty. Pamiętamy Ciebie, jak pogrążona w
zadumie, w cieniu rozłożystej, przydrożnej wierzby, czuwałaś nad
naszym maleńkim kościołem przy ulicy Wiejskiej. Z nostalgią
powracaliśmy do tamtych dni.
Maryjo, piękna Pani z La Salette, jak to się stało, że w tamtych
latach przebyłaś drogę do naszej parafii, do Radomia – dumnego ze
swej historii miasta Kazimierza Jagiellończyka – z maleńkiej
mieściny położonej u podnóża francuskich Alp? W dostępnej mi
historii Parafii nie znalazłam wzmianki na ten temat. Na pewno coś
przeoczyłam. Temat pozostawmy do wyjaśnienia naszym parafialnym
kronikarzom.
Salentyńska Pani, dzięki staraniom naszego Księdza Proboszcza
Lucjana Rożka SAC, błogosławisz nam jak dawniej. Jak dawniej
siedzisz zatroskana pod krzyżem Chrystusa. Gdzież indziej szukać
Ciebie, Maryjo, jak nie u boku Syna? Jak niegdyś, kierujemy ku Tobie
nasze spojrzenia, nadzieje i serca.
Księże Lucjanie, sprowadzając „na powrót” Maryję, w Jej jakże
pamiętniej dla nas figurze, uratowałeś kawałek parafialnej historii.
Dziękujemy.
A jak to było w La Salette?
Jest 19 września 1846 roku. Matka Boża ukazała się jeden jedyny raz
w wiosce La Salette we Francji, dokładnie we francuskich Alpach.
Maryję widziało dwoje pastuszków wypasających bydło: 15-letnia
Melania Calvat i 11-letni Maksymin Giraud. Dzieci znały się ze sobą
zaledwie kilka dni; oboje pracowali u gospodarzy z sąsiednich
miejscowości. Kiedy pastuszkowie wracali do wioski, zobaczyli w
wąwozie świetlistą kulę. Zaczęła ona powoli się otwierać, aż w jej
wnętrzu dostrzegli skuloną, płaczącą kobietę, która po chwili wstała
i przemówiła do dzieci w miejscowym dialekcie: „Zbliżcie się moje
dzieci, nie bójcie się! Jestem tutaj, aby przekazać wam ważne
Orędzie. Jeżeli mój lud nie zechce się poddać, będę zmuszona puścić
ramię Mojego Syna. Jest ono tak ciężkie i tak przygniatające, że już
dłużej nie będę mogła go podtrzymywać. Od jak dawna już cierpię z
waszego powodu! Chcąc, aby Mój Syn was nie opuścił, jestem zmuszona
nieustannie wstawiać się za wami. Ale wy sobie nic z tego nie
robicie. Choćbyście wiele się modlili i czynili, nigdy nie zdołacie
wynagrodzić mi trudu, którego się dla was podjęłam. Dałam wam sześć
dni do pracy, siódmy zastrzegłam sobie, i nie chcą mi go przyznać.
To właśnie czyni ramię Mego Syna tak ciężkim”.
Objawienie z La Salette zostało oficjalnie uznane przez Kościół 19
września 1851 roku.
opr.
Jadwiga Kulik
do góry